Święta w Twoim rytmie.

Zbliżają się Święta.
Rodzina zjeżdża, gotowanie, zakupy, sprzątanie, kartki świąteczne trzeba wypisać, a ciocia nie lubi maku i co teraz, bo chciałaś upiec makowiec.

A w tym wszystkim, Ty – świeżo upieczona mama i noworodek.
To jest dobry powód aby powiedzieć sobie „stop”.
Aby zwolnić, dać sobie przestrzeń na to by spędzić ten czas ze sobą.
Początki waszego życia razem, to chwile bezcenne i to, że wypadają właśnie w gorącym okresie Bożego Narodzenia tego nie zmienia.
Warto sobie odpuścić, nie wymagać od siebie więcej, niż to możliwe.
Nabrać dystansu do obowiązków związanych z organizacją Świąt, uniknąć niepotrzebnej frustracji.
Bez wyrzutów sumienia poświęcić dziecku i sobie, swojej rodzinie tyle czasu ile tylko zechcesz.

Jeśli Ty nie będziesz od siebie wymagać, jeśli zdrowo podejdziesz do sprawy, nie będziesz się zadręczać niegotowym karpiem, to bliscy także wszystko zrozumieją. Zauważą co jest dla Ciebie priorytetem.
A jeśli nie? Wtedy, kiedy będziesz pewna swoich decyzji wynikających chodźby z potrzeby bliskości Malucha i Twojej, pewne uwagi nie będą da Ciebie miały znaczenia.

Wszystko zależy od Ciebie.
Zatrzymaj się na chwilę i zastanów co tak naprawę jest dla Ciebie ważne.
Jeśli uznasz, że dasz sobie ze wszystkim radę lub potrzebujesz pomocy, albo zwyczajnie chcesz odpuścić sobie kilka punktów z listy, to super.
Ważne abyś działała w zgodzie ze sobą, w rytmie jaki odpowiada Tobie.

Święta, to zawsze wyjątkowy czas. Jednak, to nie uginający się stół i wypucowana podłoga takim go czyni.
Zadowoleni, nie wtłoczeni w tryby „muszę”, „jeszcze trzeba”, „bo nie wyszło”, członkowie rodziny, to jest cała magia.
Nie zabieraj sobie tego mamo, nie ważne jakie decyzje podejmiesz, ważne abyś czuła, że działasz w zgodzie z sobą i nie masz poczucia, że coś tracisz.

Natalia

Gdy rodzi się mama.

Podczas procesu jakim jest poród, podczas całego jego trwania, rodzi się nie tylko dziecko, rodzi się także mama.

Z każdą chwilą, każdym skurczem,  przerwą między jednym, a drugim kobieta przechodzi przemianę.
Wystarczy dać jej taką możliwość, nie zaburzać, przyjrzeć się, chcieć zauważyć, dobrze wsłuchać nie tylko w jej słowa, ale i ciało.
Kobieta, która ma warunki do tego aby zastanowić się nad tym co się z nią dzieje, której potrzeb i emocji się nie podważa, ma szansę wsłuchać się w siebie, w swoje ciało, poznawać je na nowo, odkrywać jego możliwości i uczyć się jak je wykorzystać.

Nie musi nic mówić, nikt nie musi nic mówić. Wszystko widać, a pokorny i uważny obserwator zauważy te zmiany. 
Natomiast kobieta czasem przestaje podważać swoje potrzeby, robi się bardziej zdecydowana, przestaje prosić, zaczyna zdawać sobie sprawę, że to ona wykonuje największą pracę. Wystarczy aby otaczali ją ludzie, którzy to uszanują, zrozumieją, wszystko po to aby ona mogła rozkwitać w swoim wysiłku.
Z czasem wzbiera w niej moc, opuszcza ją zwątpienie we własne możliwości i potrzeby.
Wie czego potrzebuje, nie zgaduje, podąża za swoim instynktem, pozwala działać naturze, ufa swojemu ciału.
Jest silna nawet, kiedy okazuje słabość, kiedy przyznaje, że coś jest nie tak. Robi to z mocą i przekonaniem, jakiego nie miała jeszcze kilka chwil temu.
Wchodzi w posiadanie wiedzy o swoim ciele i samoświadomości wręcz niebywałej.
W tym wszystkim staje się niezwykle piękna, przemawia przez nią natura, moc wszystkich kobiet, które rodziły do tej pory i wreszcie staje się jedną z nich.

Wspaniały, piękny widok.
Każda kobieta, powinna mieć możliwość przechodzić przemianę w ten sposób.
Chciałabym aby tak rodziła się każda mama.

Natalia

Poród.

Form wsparcia, czasu jaki ono obejmie, aż wreszcie to jak faktycznie będzie ono wyglądać w wykonaniu douli jest tyle ile porodów.
Czasem będzie to pojawienie się na porodówce, innym razem w domu kobiety i wsparcie w czasie pierwszej fazy porodu razem z przejazdem do szpitala. Nawet jeśli będzie to poród domowy, to doula może pojawić się w chwili w której kobieta uzna za najlepszą.

Różnice dotyczą nie tylko czasu w jakim odbędzie się wsparcie. Mogą one także wynikać z oferowanych sposobów łagodzenia bólu. Jedna doula będzie doskonale posługiwać się chustą rebozo, a inna poznała techniki masażu relaksacyjnego.
Tyle ile doul, tyle różnic.
Dobrze jest się zapoznać z tymi technikami i wybrać taką, która będzie rodzącej odpowiadać najbardziej.

Natomiast, najbardziej istotne jest to, że każda doula oferuje wsparcie emocjonalne, każda doula wie po co jest przy porodzie oraz potrafi się umiejętnie dostosować do potrzeb kobiety, wsłuchując się uważnie w jej nastroje.
Każda doula szanuje decyzje kobiety podczas porodu i w nich wspiera bez cienia wątpliwości, czy oceny.
To są podstawowe zasady i wartości doul. W tym się szkolimy, zawsze wyciągamy wnioski i zastanawiamy się nad czym można jeszcze popracować i co poprawić.
Doskonalimy swoje umiejętności cały czas.
Tym właśnie różni się doula od osoby towarzyszącej. Służąca zawsze wie kto jest w porodzie najważniejszy, to jej powołanie, nie konieczność wynikająca z sytuacji. Doula zrobi wszystko to co zapewni kobiecie komfort.
Zwyczajnie, zdaje sobie sprawę jaką rolę pełni.
Będzie głaskać po głowie, trzymać za rękę, oddychać razem z kobietą, podawać wodę, masować, przytulać… Będzie także milczeć, przekazując swoją energię kobiecie.
Doule chcą to wszystko robić.

Natalia

Ciągle, zawsze, dziś i jutro.

Są różne rodzaje zmęczenia.
Mi po każdym zjeździe Studium dla Doul towarzyszy wyjątkowy rodzaj tego stanu.
Jestem jednocześnie bardzo niewyspana i naładowania pozytywną energią. Jest to uczucie niemal euforyczne, endorfiny, które buzują we mnie podczas każdej chwili poświęconej rozwojowi, pozwalają mi pracować jeszcze i jeszcze. Utrzymują się one bardzo długo, nawet powrót do domu nie jest równoznaczny z pójściem spać. Potrzebuję czasu aby emocje opadły.
Lubię się tak efektywnie męczyć! Lubię, gdy mój wysiłek i poświęcony czas pozwala mi się rozwijać, zmusza do myślenia oraz kieruje mnie do wyznaczonego celu.
Jednak w tym wypadku, cel nie jest oczywisty. Nie ma on określonej daty.
Owszem, mogę za cel obrać zakończenie Studium, z całą pewnością ukończenie go, wiedza jaką w tym czasie zdobędę sprawi, że w jakimś sensie będę miała satysfakcję. Przecież w efekcie poznam podstawy, które od zawsze chciałam zdobyć aby być doulą.
Lecz dla mnie ukończenie go nie jest celem samym w sobie, jest znaczącym ale nadal jednym z elementów całej drogi, którą wybrałam na resztę swojego życia.

Bycie doulą, to ciągle szkolenie się, rozwijanie umiejętności, zdobywanie wiedzy, bycie na bieżąco z nowymi informacjami w kwestiach okołoporodowych, praktyka, szkolenia, warsztaty, aż wreszcie ciągle doskonalenie siebie. Praca nad sobą, swoją otwartością, pokorą, szacunkiem oraz kompetencją.
Wszystko co teraz robię, to z jakimi tematami spotykam się na zajęciach i rozmowy z pozostałymi doulami, wywołują u mnie autorefleksję, zastanowienie się nad tym jak różni są ludzie, że mają swoje potrzeby, prawa, prawdy… Przekonuje się, że nie ma jednej racji dla wszystkich. Każdy ma rację, nawet jeśli różni się ona, nie raz znacząco, od moich własnych przekonań.
Tyle jest prawd ilu ludzi.
Im trudniejsze tematy podejmujemy, im więcej dzielimy się ze sobą swoimi doświadczeniami i przemyśleniami, tym bardziej się o tym przekonuje.
Wspaniałe jest się uczyć jak słuchać, pochylać nad drugim człowiekiem, otwierać na jego emocje.
Widzę zalety tego ciągłego treningu nie tylko podczas zajęć związanych z moim rozwojem zawodowym. To wszystko ma swoje odzwierciedlenie w życiu na codzień, w moim otoczeniu w relacjach z ludźmi, z córką.
Ciekawe, czy Patrycja Werbińska, założycielka Studium, przewidziała coś podobnego…

Nie myślałam, że Studium i decyzja o byciu doulą będzie miała, aż taki wpływ na moje życie. Wpływ pozytywny.
Uwielbiam wykształcającą się we mnie pokorę i otwartość. A może miałam te cechy zawsze? Lecz dopiero teraz zaczęłam je odpowiednio doceniać i szlifować? Całkiem możliwe. Głównie dlatego, że robię to wszystko w absolutnej zgodzie ze sobą.
Z satysfakcją stwierdzam, że każda rozmowa, emocja, przekonania drugiego człowieka i to jak jako doula powinnam je przyjmować daje mi ogromny komfort.
Bycie doulą wymaga prawdy, szczerości, jest to powołanie pozbawione fałszu, trzeba budować zaufanie i poczucie bezpieczeństwa.
Od bardzo dawna wiedziałam, że chce wspierać przyszłe mamy w ich drodze do macierzyństwa.
Okazuje się też, że lubię tak żyć, lubię w ten sposób budować relacje.
Odpowiada mi to ogromnie, mimo, że nie zawsze jest łatwe, a może właśnie dlatego…

Jestem wykończona.
Jestem szczęśliwa.
Jestem tam gdzie powinnam być dzisiaj, a jutro jeśli tylko zechcę, mogę być w jeszcze lepszym miejscu. Chcę się rozwijać, poznawać nowe techniki, zdobywać wiedzę, czytać i poznając nowych ludzi, kształtować w sobie dobrą doule.
Zawsze, chce się rozwijać. Zawsze.
Kocham to co robię.

Natalia

Kobieto pomyśl o sobie.

Fakt jest taki, że im bliżej porodu, tym otoczenie trochę lub czasem bardziej przestaje myśleć o kobiecie. Ba! Ona sama przestaje myśleć o sobie i swoich potrzebach. Wszystko definiowane jest przez pryzmat potrzeb i dobra dziecka.
Oczywiste.
Pamiętam siebie, teraz z perspektywy czasu wiem, że w pewnym momencie nie tylko otoczenie ale ja sama przestałam myśleć o sobie. Przestałam się liczyć dla siebie samej. Wszystko wykonywałam mechanicznie, bez zastanowienia, liczyła się tylko córka.

Z biologicznego punktu widzenia jest to naturalny i oczywisty proces. Hormony robią swoje, natura działa na pełnych obrotach.
Wiem jednak, że przesadziłam. Wtedy takie myślenie było dla mnie oczywiste, teraz borykam się z tamtym okresem, widzę wiele stoczonych ze sobą walk i trudnych etapów, których można było uniknąć, gdyby był obok ktoś kto przypomniał by mi, że ja też się liczę.
Macierzyństwo nie może opierać się na bezgranicznym poświęceniu. Łatwo jest się pogubić, zacząć definiować potrzeby dziecka jako swoje własne. A przecież tak nie jest!
Owszem, każda mama myśli o swoim dziecku, pragnie dla niego tego co najlepsze, przedkłada potrzeby noworodka nad swoje. Trzeba jednak pamiętać, że nadal jest się osobnym człowiekiem, bytem, który zwyczajnie ma prawo do zdrowego myślenia o sobie.

Przez pierwsze 18 miesięcy życia Zosi nie czułam, że coś tracę. Dobrze czułam się w roli kury domowej jako takiej. Gorzej bywało, kiedy w codziennych sytuacjach nie tylko nie potrafiłam określić na ile mi odpowiada rezygnacja z własnych potrzeb – ja nie czułam nawet, że z czegoś rezygnuję.
To budziło moją frustrację. Wiedziałam, że coś nie gra ale nie wiedziałam co.
Czasem bardzo długo trwało zanim udało mi się ustalić co i jak chce robić, dlaczego taki styl wychowania mi odpowiada, dlaczego jedną konkretną rzecz rozwiązuje w ten sposób, a inną w inny. Brakowało mi poczucia pewności.

Brakowało mi douli. Ona nie byłaby ze mną do 18 miesiąca córki. Ale już na początku macierzyństwa, starałaby sie utwierdzać mnie w mojej roli. W poczuciu, że można pogodzić moje wewnętrzne potrzeby z potrzebami noworodka.
Zdecydowanie łatwiej by mi było dojść do wniosku, że uwaga – Moje potrzeby są ważne i to jak chce je godzić z rolą matki, to moje prawo do własnej drogi w macierzyństwie. Bo liczy się tylko to aby to nam było dobrze razem, a nie schematy jakie próbowało mi wtłoczyć do głowy otoczenie. Banał.
Dojście do tego zabrało mi bardzo dużo czasu.
A przecież wystarczyło, aby ktoś mi powiedział, że nikt tak jak ja nie będzie wiedział co jest dla nas najlepsze.
Że jeśli spanie razem godzi moją potrzebę snu i Zosi daje poczucie bezpieczeństwa, a ja dodatkowo nie mam z tym problemu – to nie ma w tym nic złego. Wiele, wiele było takich sytuacji.
Ja nazywam to egoizmem. Z jednego prosteg powodu. Kiedy ktoś mi wtedy mówił „Pomyśl o sobie.”, to ja szłam umyć włosy i się pomalować. Wtedy w moim przeświadczeniu o tym, że moje potrzeby się nie liczą, te słowa miały zwyczajnie za małą moc. Potrzebowałam kogoś, kto wsłuchując się w moje słowa i problemy pomógł by mi dojść do wniosku, że pora na zdrowy egoizm, który sprawi (teraz to wiem), że przestanę się szarpać.
Nie twierdzę przez to, że każda kobieta potrzebuje tak bezpośredniego przekazu, natomiast każda bez wątpienia, bardzo potrzebuje uznania własnych potrzeb, wysłuchania, pomocy w określeniu co jest nie tak i co można zrobić aby poczuć się lepiej.

Bardzo żałuję, że w pewnym momencie nie posłuchałam Ani i nie zadzwoniłam do douli Marianny. „Co mi ona może powiedzieć” pomyślałam. Teraz, kiedy wiem, nigdy więcej nie odrzucę takiej pomocy.
Wiem już, przekonałam się na własnej skórze, że umieć przyjmować dobrą pomoc, to sztuka. Warto się jej nauczyć. Dla siebie.

Natalia

Plan porodu.

W myśl standardu okołoporodowego, kobieta ma prawo do sporządzenia planu porodu.
Dobrze jest go mieć, naświetla on bowiem położnej jak kobieta wyobraża sobie poród.
Za to sama kobieta jest dzięki temu bardziej świadoma procedur.
To duże ułatwienie dla obu stron, upłynnia współpracę, sprawia także, że wszyscy zainteresowani są świadomi potrzeb kobiety.
Trzeba jednak podkreślić, że plan porodu musi być dobrze przygotowany, klarowny i zawierać najważniejsze dla kobiety punkty.
Ma on nakreślić wizję porodu, a nie opisywać go szczegółowo punkt po punkcie.
Dlaczego? Ponieważ w zasadniczej większości, jest to zwyczajnie niemożliwe. Głównie dlatego, że poród może przebiegać inaczej, niż kobieta się spodziewała, może być też tak, że ona sama w wyniku własnych odczuć uzna, że chce rodzić inaczej, niż zakładała wcześniej.
Nie ma w tym nic złego. Trzeba sobie zdawać z tego sprawę i nie przywiązywać się do swoich wyobrażeń za bardzo.
Lepiej wspomina się poród jeśli jest się otwartym na wszelkie zmiany.

Zaczynając sporządzać plan porodu, warto wiedzieć w jakim szpitalu chce się rodzić, jakie są w nim procedury oraz możliwości.
Jest to bardzo istotne, ponieważ plan mijający się z możliwościami porodówki przestaje mieć sens.
Można także postąpić inaczej: sporządzić plan porodu i na jego podstawie zacząć poszukiwania odpowiedniego szpitala.
Jeśli to pominiemy, to można się rozczarować już na samym początku porodu. Kiedy zdecydujemy się na poród do wody, a w wybranym szpitalu nie będzie takiej możliwości? Albo uznamy, że nie życzymy sobie obecności studentów, a udamy się do szpitala uniwersyteckiego?
No właśnie…

W sieci dostępnych jest bardzo dużo wzorów planu porodu.
Każdy z nich składa się z podobnych części: Informacji ogólnych o kobiecie oraz ciąży (jej przebiegu), dodatkowe informacje (choroby przewlekłe, alergie, przebyte operacje), oczekiwania lokalowe oraz co do osób obecnych podczas porodu, przygotowania do porodu, sposoby łagodzenia bólu, oczekiwania w kolejności co do wszystkich IV faz porodu, opieka na oddziale położniczym, szczepienie noworodka.
Każdy wzór się od siebie różni w mniejszym lub większym stopniu. Można zapoznać się z kilkoma i wybrać ten, którego forma odpowiada nam najbardziej lub posłużyć się nimi jako wskazówkami podczas tworzenia własnego.
Zdecydowanie nie powinno się drukować kilku stron danego wzoru, wypełniać go, podpisywać i wręczać położnej. Najlepiej, wypisać najważniejsze dla siebie punkty. Może się bowiem okazać, że na 4 stronach A4 większość opcji będzie pusta. Nie ma sensu we własnym planie zawierać tego co zostało pominięte.
Najlepiej zwyczajnie, na osobnej kartce spisać ogólny zarys planu, pod każdym etapem wypisać swoje oczekiwania i taki plan wręczyć na oddziale położnej.
Trzeba także zadbać aby punkty w nim zawarte nie zaprzeczały sobie i nie pokrywały się treścią.

Na początku może to przyprawić o zawrót głowy, tyle opcji, decyzji, nowych terminów i różnych możliwości. Nie ma się co spieszyć, dobrze jest dać sobie czas. Zapoznać się z procedurami, ich konsekwencjami, a przede wszystkim zadawać sobie pytanie „Czego pragnę?”
Jeśli z jakiegoś powodu nie można przez ten plan przebrnąć, decyzje wydają się zbyt trudne, coś pozostaje niejasne – kierujemy się do kogoś, kto nam wyjaśni poszczególne możliwości lub nawet pomoże ten plan stworzyć: lekarz prowadzący ciążę, położna lub doula.

Lubię plan porodu.
Ułatwia on współpracę na linii kobieta położna, sprawia, że osoba towarzysząca jest świadoma wizji kobiety. A przede wszystkim dlatego, że jego przygotowanie jest równoznaczne z poszerzaniem własnej wiedzy o porodzie, procedurach i prawach rodzącej.
Ja zwyczajnie lubię wszystko to, co przyczynia się do większej świadomości kobiet.

Natalia